znowu będzie o testach

 


Niedawno Czerwony Korsarz umieścił na swoim blogu szalenie ważną dla zrozumienia istoty zagrożenia ukrytego za operacją COVID a w szczególności za – wielokrotnie już wskazywanymi jako ogromne zagrożenie – TESTAMI – wykładnię zamierzenia i działania tych przedziwacznych TESTÓW.


Przedziwacznych – bo nie jest żadną tajemnicą, że aby pobrać materiał biologiczny do badań, można to zrobić ze skóry, włosów, śliny, krwi, kości (np ułomka zęba), w postaci wymazu z policzka  – z dowolnego aktywnego i nie pokrytego skorupą jak pięta bosego Etiopczyka – miejsca – i sobie badać – do woli.

Więc nie sposób nie postawić pytania – czemu służy wtykanie długiego na kilkanaście centymetrów  dość ostro zakończonego pręta głęboko w kanały nosowe i nimi w okolice mózgu, następnie obracanie nim tam przez kilka-kilkanaście czesem sekund – połączone z naciskiem, zadawaniem bólu badanemu. Bólu, który pozostaje na długi czas. Czemu to służy?   jaki jest zamysł?

Piszę o tym, bo pojawił się tu jakiś anonim, chyba uważający się za lekarza i opowiada autorytatywnym tonem jakieś głupoty – usiłując przekonać, że pakowanie i operowanie tym prętem w okolice mózgu niczemu nie grozi, bo mózg nie jest połączony… bo jakby byl, toby się smarki z mózgiem wymieszały i wysmarkały… i tak dalej, nie ma sensu całości przytaczać

Czytając to myślałem,  że faktycznie mamy taki przypadek, szczęśliwie chyba pojedynczy – wymieszania mózgu ze smarkami i że jest on ciekawy i może nawet wart słoika formaliny – ale rzecz jest poważna, bo odwraca uwagę od istoty sprawy.


Każdy, kto ma elementarne pojęcie o budowie człowieka, o podstawach medycyny,  wie, że składa się on z układu holistycznego – współżyjącego, współzależnego, stanowiącego integralną całość. To nie maszyna, gdzie skrzynia biegów ma swoje płyny ustrojowe, silnik swoje, hamulce swoje i tak dalej.


Ingerencja w jeden system jest ingerencją w cały organizm – ALE  o czym wie każdy lekarz podający surowicę po ukąszeniu żmiji, czy owada, oraz każdy kogo ukąsiła osa – MIEJSCE ingerencji, np. infekcji jest szalenie ważne dla jej dalszego przebiegu. Ukąszenie w okolice twarzy, szyi, serca, głównych naczyń – jest znacznie bardziej niebezpieczne, niż to samo ukąszenie w miejsca odległe, czy mniej ukrwione. Działanie opasek uciskowych będzie miało różną skuteczność. Czas pozostający na leczenie dramatycznie się skraca przy ukąszeniach okolic głowy.

A oni robią COŚ jak najbliżej mózgu – nie doszli jeszcze do tego stopnia bezczelności, by obwieścić konieczność dla pobrania testu – wykonania trepanacji czaszki, najlepiej na ulicy, pod namiocikiem – więc wymyślili podejście od drugiej strony – nosa, bo stamtąd najbliżej do mózgu…


Pytanie następne brzmi: czy pobierają stamtąd wymaz?  Jaki wymaz wymaga pobrania z tego akurat a nie innego miejsca?


A może  - nie chodzi o wymaz – tylko o WMAZ, ZAINFEKOWANIE czymś – podane jak najbliżej mózgu – by jak najszybciej  - i jak najskuteczniej  -  zaczęło działać?
 

CO TO JEST?
 

Czy to JUŻ nanoszczepionka z czipem – podawana nieświadomym, zastanawiającym się jak uniknąć przymusu szczepień, a już zaszczepionym i zaczipowanym?
 

Czy jeszcze nie szczepioka, ale pożywka dla przyszłej, przygotowywanej biotechnologii, aktywująca coś, co ułatwi rozwój – opisanego już wcześniej tworu mającego stać się częścią każdej komórki każdego osobnika?
 

Czy jakiś element, może elektroniczny -  współpracujący z tą natrętnie, bezczelnie przymusowo rozbudowywaną na całym świecie siecią 5G? -


 -  stręczoną przez Fat Mike’a tym warszawskim popychadłom poprzebieranym za polityków
 

To wystarczy – z tymi pytaniami Państwa zostawiam – i  przypomnieniem, byście nie byli jak kury, co rozumieją tyle, ile akurat widzą w zasięgu dzioba –

 

- przypomnieniem tego, co mówił dr Roberto Petrella -
 

WSZYSCY STOIMY U PROGU PIEKŁA!